1. |
Stefan Czerwo
05:02
|
|||
W niewielkim miasteczku na południu Polski
Z nurtem rzeki płyną zmartwienia i troski
Osiemdziesiąty trzeci rok pierwszy raz zostawiła mama
W rajstopkach w przedszkolu małego Stefana
Długo nie, tylko z 10 minut płakał
To dziewczynki mogą dłużej, płacz nie jest dla chłopaka
Ogólnie biorąc w krótkim czasie był już zasymilowany
Zbyt jednak przez panie przedszkolanki nie lubiany
Smutne duże czarne oczy potrzebują czegoś więcej
Głębiej i mocniej, czego jednak nie wiedzą
Szare dni, kolor to guma balonowa
Nie budzą śmiechu historyjki Miki i Donald
Chłopcy z chłopcami się bawią a dziewczęta ze sobą
O Monice z drugiej grupy myśli Stefcio jednakowoż
Zbyt blisko nazajutrz podszedł do niej, zakochana para
Bezlitośnie szydzi i się śmieje starszaków sala
Ref:
Miłość trafia jak szpada i serce przebite
Stare rubinowe wina a korki przegnite
Krwawe róże bo kolce kaleczą dłonie
Cały bukiet kwiatów przy śmietniku na betonie
Licealną walentynkę podpisałeś – wielbiciel
Stefanie Czerwo przyniosłeś w zeszycie
Teraz leży w koszu w kącie Sali biologicznej
Pozostały sercu funkcje tylko fizjologiczne
W ósmej klasie szkoły podstawowej
Niedobry czas przemian czas zmiany ustrojowej
Powiedział Weronice Skwarek że ja lubi i w ogóle bardzo
Ona zapytała czy na pewno? I czy nie kłamstwo?
Zanim zdążył odpowiedzieć, pani Cecylia Skwarek
Razem z córką wyjechała do Stanów na stałe
Cztery lata liceum kochał się Czerwo w Marlenie Kloc
Za dnia się w nią wpatrywał, a myślał o niej w noc
Gdy wyjawił swoja miłość w postaci grzecznej propozycji
Na studniówkę poszła ze studentem z politechniki
A propos, studenckie życie, wesołe i beztroskie
I Stefan miał w akademiku na Górnośląskiej
Prawie zaznał inicjacji poszedł do żabki po coś dobrego
A wybranka w tym czasie – wiadomo z kolegą
Ref:
O niefortunnych losach Stefana Czerwo
Ballada prawdziwa, wszystko jest na serio
Miłość trafia jak szpada i serce przebite
Stare rubinowe wina a korki przegnite
Krwawe róże bo kolce kaleczą dłonie
Cały bukiet kwiatów przy śmietniku na betonie
Młodzieńcza miłość jak wiosenna burza
Anioł chronił przed deszczem a piorun zabił Stróża
Na parkiecie w klubie „Park” z kolegami w pracy
Tańce i piwa dużo i wódki, wariaty
Amor trafił w serce Czerwa, natychmiast
Się zakochał w pewnej Pani, bez nazwiska
Jessiką zwana, bowiem była bardzo ładna
Stefan się oświadczył i sprowadził do mieszkania
Już wręczył pierścionek za 12 i pół tysi
Kupił samochód, wszystko dla Jessiki
Po pracy następnego dnia zastał puste mieszkanie
Wszystko wzięła i serce wzięła, wypłakał się mamie
Czemu tak okrutne jest doczesne życie
Jak podłe są, gdy wstęgę tną, nożyce
No i po tym wszystkim Stefan lizał rany
Szukał szczęścia w alkoholu, użył też marihuany
Nie miał szczęścia w miłości a w karty nigdy nie grał
Tak bez swojej winy całe życie przegrał
Ref:
O niefortunnych losach Stefana Czerwo
Ballada prawdziwa, wszystko jest na serio
Miłość trafia jak szpada i serce przebite
Stare rubinowe wina a korki przegnite
Krwawe róże bo kolce kaleczą dłonie
Cały bukiet kwiatów przy śmietniku na betonie
Monice z przedszkola i Weronice Skwarek
Marlenie Kloc i Jessice dedykuje ten kawałek
|
||||
2. |
Eko pozostałości
02:39
|
|||
Młyny rzeźni szybko mielą, elektrownia prąd dostarcza
Mechaniczne piły tną moim krewnym gardła
W promocji za pół ceny wnętrzności i serca
Różowe nagie ciało nęci konsumenta
Zmielone mięśnie zaprawione cebulą
Dzięki temu trupa smród mniej ludzie czują
Eko pozostałości
Przeliczeni na kalorie moi bracia i siostry
Mam nadzieję że pasztet był mdły lub za ostry
Bez możliwości ekshumacji z powodu braku ciała
Kanał wentylacyjny zabrał ducha z mieszkania
Nie potrzeba egzorcysty tylko do śmietnika kości
Biologiczne odpady eko pozostałości
Eko pozostałości
Matce zabrali młode ciele, cielęcinę
Z wymion dla niego jest UHT rozwodnione
Pilnuj swego nosa i zostaw świńskie ryje
Biznes szeroki zysk dziel przez życia na godzinę
Pogoda jest dobra, koniunktura nienajgorsza
Do Świnoujścia płynie kuter pełen dorsza
|
||||
3. |
Panta rhei
03:55
|
|||
Na skraju zabudowań tuż za ulicą i lasem
Granica przebiega między przyrodą a miastem
Zgniła czerwona kula słońca prędko znika
Litery się mieszają, mętnieją w zeszytach
Wszystko coraz bardziej szare, kolor matowieje
Stojąc na balkonie obserwuje co się dzieje
W słuchawkach muzyka cichnie, biorę trochę głośniej
Biały szum w miejsce dźwięków, ja tego nie zniosę
I wracam do mieszkania poprzez drzwi balkonowe
Router nie miga, patrzę co w telewizorze
W TVN 24 twarz spikera żółta bulwa
Niezrozumiałe skrawki słów wypluwa
Zaniepokojony lekko, sięgam do lodówki
Niczym z ciepłej szafy wyciągam flaszkę wódki
Alkohol nie ma smaku, jest taki jak woda
Mimo to w wersalce tonie moja ciężka głowa
Nienaturalna kolej rzeczy, bo wszystko się psuje
Jak sen piękny świat, myśl ulatuje
Niechciany ciąg zdarzeń, wpierw dobrze potem źle
Bardzo prosty schemat, a może jednak nie?
Niestety, rozczarowanie, Bałwan się roztopił
Została miotła, kubeł, marchew i z guzików oczy
Powagę piosenki psują wesołe refreny
Wszystko mija, wszystko płynie, panta rhei
W zimnym grobie trumna, cztery metry ziemi
Ciążą niczym zarzut a i to się zmieni
Pudło zbutwiałe, trup posłuży jako nawóz
Dla wierszoklety z chryzantem abażur
Tak znikają ludzie, tak właśnie to się dzieje
Kartkówka z chemii na zaliczenie
Ze stałego stanu w płynny, odwieczny rytm
A potem paruje ciecz i nie zostaje nic
Obudziłem się rano z ciężkim bólem głowy
Łeb jak balon z powietrzem morowym
Całe mieszkanie jak przez filter „blur”
Rozmyte nieostre, nie działa ster
Łódka płynie tam gdzie wiatr ją niesie
Czas przyspiesza oto w grudniu już jest wrzesień
W sklepie spożywczym sprzedawczyni o twarzy
W formie ziemniaczanej pulpy a chmury jak głazy
Wypełniają atmosferę zastępując tlen
Kobietom skóra szarzeje i rozpada się
Chodniki ciekłe niczym lawa, tylko że zimne
Ciężko się po nich chodzi jak na spowolnionym filmie
Młyny mielą, skały kruszą a lata lecą
Ile mam lat ? Trzydzieści. Jutro sześćdziesiąt
Żółknie biała koszula, dopala się papieros
Myślałem, że to później, a to było teraz
Nienaturalna kolej rzeczy, bo nie chcemy tego tak
Bo to jest przemoc, to empatii brak
Niechciany ciąg zdarzeń, nie po naszej myśli
Rekolekcje za Chrystusem, na za Chrystii
Rozczarowanie, Wróżka Zębuszka nawala
Pusta szczęka, podniebienie, i zero dolara
Powagę piosenki psuja wesołe refreny
Wszystko mija, wszystko płynie, panta rhei
Na cmentarzu psy rozkopały stary grób
A w Kurdystanie co minutę nowy trup
A jeden sprawdza czy jest dobry burger vege
A drugi kopie grób dla brata w twardej glebie
Tak znikają ludzie, tak właśnie się dzieje
Raz chrzest, ślub, raz pogrzeb, jak w kościele
Całą jesień w śmierdzącej ściółce grzyb
Pozostanie w glebie grzybnia wcale nie takie nic !
|
||||
4. |
Apolityczne teksty
03:23
|
|||
Obudziłem się rano, otwieram telewizor
Dowiedziałem się właśnie że wojna się zbliża
Ci chcą fragment pustyni, tamci nie chcą oddać
Kurwa, na łeb mi leci kurs bitcoina
W internetach same poważne kłopoty
I podobno stare sądy nie maja już roboty
Bo demokracja właśnie na tym polega
Że jako wyborca sam wybieram sędziego
Niepolityczne teksty z tego elektronikt znany
Czemu zatem w Chinach i w Rosji zakazany
Nie lecimy w radiu, czyżby się po prostu bali?
Jak w teksasie boją się wyborcy Obamy?
Dosyć polityki, to już mnie po prostu wnerwia
Gdy ktoś mówi „kier” na zwykłe „czerwa”
Dość już zakłamania, koniec z tą agresją
Występujemy jako zespół z oficjalnym protestem
Owsiak robi zbiórkę, dałem Owsiakowi
Z potrzeby szybkiej miłości także Banasiowi
Nietypowe to dla nas jest, pisać o bieżącym
Lecz Trump coś źle powiedział i kupiłem dolcy
W żartobliwym tonie bo lekuchno mnie śmieszy
Tak samo opozycja jak druga banda kolesi
A jeśli Kaczor Donald znienacka wystartuje
Do wyborów prezydenckich, na Mickey Mouse zagłosuję
Apolityczne teksty, z tego Elektronikt znany
Czemu na Sylwestrze Marzeń nie gramy?
Dlaczego tylko Bracia Goli i Zenek naród lubi?
Maryla, Boysi, Weekend i szubi dubi dubi
Przecież powiedział Wojewódzki w wywiadzie Najsztubowi
Że „ Elektronikt w tekstach ustępuje tylko Hołdysowi”
Dość już zakłamania, koniec z tą agresją
Występujemy jako zespół z oficjalnym protestem
Pali się Australia, Amazonia, czytam w necie
Te pożary powodują globalne ocieplenie
Siedem kubłów w kuchni – śmieci segregacją
Wiem czemu to żałosne, bo byłem w Azji na wakacjach
Dobra koniec, bo muzyk coś namieszał w bicie
Nie da się zapisać nutowo, będzie problem w zaiksie
Tantiemy wszystkie daje na cel charytatywny
Wspieram fundację, która nie dopuści do mej krzywdy
|
||||
5. |
Cały dzień w komunikacji
03:05
|
|||
Listopadowy ranek, ostre powietrze
Łagodzi delikatny śnieg z deszczem
Każdy nowy piękny dzień witam uśmiechem
Nie może być inaczej bo byłoby to grzechem
Wszystko jest w porządku boskim i na swoim miejscu
Śmietnik się tli, bo tu jest zawsze przeciąg w przejściu
Pociągi, wagony, autobusy i tramwaje
Najlepsze te podwójne miejsca z tyłu, na spanie
I piękne by były dni i cudowne życie
I można by nawet pisać wiersze w zeszycie
I gdyby nie ta ludzka mierzwa oszalała
Gdyby nie ten motłoch ta ohydna zgraja
I pięknie by było, arcy idealnie
Gdyby nie napierał ten tłum tak nachalnie
Zdziczała horda z obłędem w oczach
Szkodliwa i niechciana niczym wszy, mendy we włosach
Kolejny dzień to już chyba grudzień
Czas szybko biegnie jak do autobusu student
Drzwi mu przed twarzą zamknie kierowca wesoły
A ja z tyłu to mój pokój hotelowy
Wszedł z kebabem jakiś zły obywatel
Nagle przestał jeść o co ja tu zobaczę
I spierdala na przód wozu kebab nie smakuje
Kurczak w bułce w śmietniku, to mój lunch, dziękuję
Cały dzień w komunikacji, wysiadam to już czerwiec
Nad Wisłą tłum Przyjemność z drogocennych puszek czerpie
Inny płaci dwanaście na zero cztery w plastiku
To graniczne , to na rozumienia styku
Moje serce z papieru, moja dusza szczura
Drze się papier pod pazurem kocura
Wrażliwe neurony a wątroba zwapniała
Przypilnować auta? Dawaj pan piątkę proszę pana.
|
||||
6. |
Lubię jak jest lepiej
04:34
|
|||
Obudziłem się rano, słońce wstało jakoś wcześniej
To mogło być między kwietniem a wrześniem
Głowa nie boli, nie ma kaca nic a nic
Tylko trochę, ale mało, piwa chce się pić
Na słońcu plamy a księżyc biały brzydal
Normalnie w nocy ale czasem w dzień go widać
No więc stoję na balkonie, po osiedlu wzrokiem wodzę
Natrętne myśli znikły, jakąś lekką mam głowę
Kawę robię a to prawdziwa arabica
Wszystko jakieś lepsze, inne, jeszcze nie chwytam
Telewizor zapalam a tam istne MTV
Klipy grają jak kiedyś, nie mieści w głowie to się mi
Na reżimówkę przełączam widzę ludzi uczciwych
Szczere twarze, dobre, mądre, nic na niby
Takiej frajdy z patrzenia no to dawno nie miałem
Zero arogancji w mediach, po prostu zdębiałem
Lubię jak jest lepiej, lubię jak jest dobrze
Fajnie gdy nie pada deszcz, kiedy świeci słońce
W naszym pięknym kraju pozytywna atmosfera
Bez kasków tak jak w Grecji se jedziemy na skuterach
Na mszę bo w kościele ksiądz ma dla nas przekaz
I dobrze się czuje tam i les i gej i dzieciak
A na starym mieście ogródki z tanim piwem
I siedzimy wszyscy razem jak na Champs-Elysees
Poważny prezydent a partia jest uczciwa
Opozycja inteligentnie wszystko rozgrywa
Debata się toczy, rzeczowa, bez chamówy
Rachoń kulturalny, nie przerywa rozmowy
Ogólnie ludzie kompetentni, dziennikarze obiektywni
Minister obrony nie spiskuje, o Rosji nie myśli
Samoloty i śmigłowce, wojsko tip top gites
Nie znam się na tym ale znam się na muzyce
Zenek i „Ona tańczy” na chodniku są normalnie
A Brylewski z Budzym robią album zwyczajnie
Filmy w kinach fajne, Vega się opamiętał
Wojewódzkiemu nos odpoczął już w poprzednie święta
W ogóle tego dnia wiele zmian zauważam
Młodzież nie nazywa kurwą uczciwego gliniarza
No bo po co by miała? Funkcjonariusz pracuje
Dla poprawy bezpieczeństwa i ja też to czuję
Lubię jak jest lepiej, lubię jak jest dobrze
Fajnie gdy nie pada deszcz, kiedy świeci słońce
W naszym pięknym kraju pozytywna atmosfera
Bez kasków tak jak w Grecji se jedziemy na skuterach
Na mszę bo w kościele ksiądz ma dla nas przekaz
I dobrze się czuje tam i les i gej i dzieciak
A na starym mieście ogródki z tanim piwem
I siedzimy wszyscy razem jak na Champs-Elysees
Jest coraz lepiej, ależ dzień ten piękny
Napiszę zamiast jednej chyba dwie piosenki
Bo nie wyrażę zachwytu w takim krótkim tekście
No ale ile dam radę no to jeszcze zmieszczę
Więc: nikt nie pali śmieci i butelek plastikowych
W piecach grzewczych, kozach, o tym nie ma mowy
Elektrownie węglowe tylko za wschodnią granicą
Nasze władze na pieniądze z węgla już nie liczą
Wiatraki wszędzie pięknie eko eko eko kręcą
Budujemy coraz więcej przez ustawę prezydencką
Geotermalne źródła, przykład z Węgrów bierzem
Turków, Pammukale, Yellowstone i nie wiem
A w ogóle podatki niskie, pięć procent liniowy
Rozwinę firmę i samochód wezmę nowy
Tabletki na koronawirus i piwko imbirowe
To jest dobra zmiana i papierosy zdrowe
Lubię jak jest lepiej, lubię jak jest dobrze
Fajnie gdy nie pada deszcz, kiedy świeci słońce
W naszym pięknym kraju pozytywna atmosfera
Bez kasków tak jak w Grecji se jedziemy na skuterach
Na mszę bo w kościele ksiądz ma dla nas przekaz
I dobrze się czuje tam i les i gej i dzieciak
A na starym mieście ogródki z tanim piwem
I siedzimy wszyscy razem jak na Champs-Elysees
|
||||
7. |
Elektrośmieciarz
03:10
|
|||
Dnia pewnego sobotniego poranka
Postanowiłem się pozbyć ele śmieci z mieszkanka
Kara straszna grozi za wystawienie ich pod klatkę
O Telefon do firmy poprosiłem matkę
Furgon zaparkował blokując drogę pożarową
Wszedł w ciężkich butach nie licząc się z podłogą
Wpierw zabrał szpulowca zepsutego, ale też dobry głośnik
Nie nie mówiłem i tak chciałem mieć nowszy
Telefon komórkowy potem wyjął mi z szuflady
Dobra, telefon, stary walkman, nie ma sprawy
Teraz za suszarkę się ten drań zabiera
Będę miał kłopoty bo mam długiego haira
Zabrał odkurzacz a syf w domu narobił
Bez odkurzacza nigdy nie zczyszczę podłogi
Wziął także plazmę i kineskopowy
Dyskusji nie było żadnej, nie było mowy
Elektrośmieciarz, Elektrośmieciarz wynosi mój telewizor na plecach
Elektrośmieciarz, Elektrośmieciarz wynosi mój telewizor na plecach
Dla elektrośmieciarza nie ma litości
Zabrał mi lodówkę, jeszcze było mało ci?
Ta lodówka mi służyła do napoi i deserów
Teraz będę musiał chodzić na piwo do Gesslerów
Stare radio poszło jamnik, no a go lubiłem
Bo grał kasety i miał equalizer
Żarówki wszystkie bo takie w unii nielegalne
Teraz będę palił świece, teraz będę palił naftę
Elektrobandyta nie miał skrupułów
Drukarki dwie sprawne wziął, tylko bez tonerów
Wrzucił na swój furgon wywieźć w dal siną
Jak wszystko na świecie niechybnie zginą
Najbardziej szkoda kompa w metalowej obudowie
Miałem na nim zdjęcia i wszystkie pornole
Wziął piecyk marshalla, i nie będę już pogrywał
Na koniec sprawnie kable ze ścian powyrywał
Elektrośmieciarz, Elektrośmieciarz wynosi mój telewizor na plecach
Elektrośmieciarz, Elektrośmieciarz wynosi mój telewizor na plecach
|
||||
8. |
Wesołe Miasteczko
02:19
|
|||
Jak co roku na przełomie marca i kwietnia
W naszej małej miejscowości nadchodzi czas szczęścia
Przyjeżdża i buduje się wesołe miasteczko
Cieszą się dorośli, cieszy się każde dziecko
Nazajutrz gotowe , wszystko dla nas pięknie
Burmistrz na otwarciu, dziękujemy prezydencie!
Słońce mocno daje, wkładaj smyku czapkę
Po drodze pod sklepem obalimy oranżadkę
Wielka atrakcja od cyrku chyba lepsza
Potrzebują tej uciechy wszyscy, jak cyganie powietrza
Już z daleka widać, diabelski młyn się kręci
Wagoniki powoli płyną jak wersy piosenki
A na kolejce górskiej choć wcale nie jest w górach
Szybko jadą jak Mozart bystro, po partyturach
Na strzelnicy celne strzały i guma balonowa
Pluszowy niedźwiedź trofeum, jego wielka głowa
Patrzy czarnymi oczy z wesołym ust grymasem
Na czerwony krwawy księżyc, który wisi już nad lasem
Ludzie kręcą się, padają w beczce śmiechu
A przebrany diabeł żartuje z grzechów
Gabinet luster popularny i ja też to sprawdzę
Bo śmiesznie się przejrzeć się w krzywym zwierciadle
A co to za wrzawa? To atrakcja największa!!!
Samochodziki…chce się nimi zderzać
Siatka z prądem nad głową i na parkiet
Najlepsi kierowcy mają fame jak w Anglii dynastie
Dla najmłodszych nygusów – dmuchany zamek
Bawią się jak małpy, no bo to jest im pisane
Kręci się wspaniała ruletka radości
Lecą same szóstki, tylko dobre kości
Na karuzeli się kręcę, oczy zamykam
Nagle mnie coś szarpie i wszystko znika
Postaci w maskach i kombinezonach
Na kwarantannie leżę, rozgrzana głowa
40 stopni gorączki, COVID 19
Patrzę w sufit, może jeszcze zasnę
|
||||
9. |
Scalony
03:20
|
|||
Zagubiony w lesie z daleka od osiedla
Gdzie nie widział ów człowiek dla siebie miejsca
Idzie powoli ale nie wie czego szuka
W puszczy można spotkać słowiańskiego ducha
Cztery twarze na jednej mech zielony
Oczy także razy cztery na wszystkie świata strony
Krajobraz światłem malowany, smutne pejzaże
Delikatna mgła biel na kolor kładzie
Powietrze wilgotne, szare ciężkie impasty
Obraz przestrzeni zaczyna być płaski
Bo robi się ciemno, zapada zmrok
Znika fioletowe słońce, smolista noc
Pochłania kolejno olchy i paprocie, więcej cieni
Człowiek się kładzie, twarz blisko przy ziemi
Scalony z naturalnym środowiskiem cicho trwa
Ku światłu księżyca leci kosmata ćma
Na czarnej tafli szkła jasny krąg zimny
Sączy się srebro, każdej nocy inny
On się wpatruje, oczy szeroko otwarte
Przez źrenice wpada chłód ale nie marznie
Na gałęzi w gąszczu jeszcze jedna para oczu
Sowa nie odrywa od przybysza wzroku
Pilnuje bo polana jest pełna kamieni
Zimne ale żywe, słuchają ziemi
Na głazach runiczne znaki wyryte
Ułożony wokół ciała krąg nieznanych liter
Powoli świadomość przestaje rejestrować
Usta bezgłośnie wypowiadają słowa
Modlitwa z liter starego alfabetu
Dłonie się zaciskają ale nie ze stresu
Niegłęboko w glebie gdzie trawy korzenie
Pulsuje krew lasu przenika przez ziemie
I delikatna ludzka skóra chłonie tę materię
Zespolone tkanki kostne jakby z drewnem
Serce ciągle bije, pompuje zimna wodę
Zaczyna padać deszcz co oczyszcza przyrodę
|
Streaming and Download help
If you like elektronikt, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp