We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Gra (EP)

by elektronikt

/
  • Streaming + Download

     

1.
budzę się rano i gotuję wodę pół łyżki kawy, no ja nie mogę w myślach sobie kreślę całego dnia plan piję tę lurę i nie przewiduję zmian zaczynam chillować, zgodnie z założonym planem w tym samym czasie sąsiad załącza wiertarę medytacji się uczę, inwestuję w siebie rozwój osobisty się pierdoli, się jebie boże czemu dałeś życie takim co wiercą przewierciłbym czaszkę, ukarał śmiercią drill drill drill i odpada kinkiet powymiatałbym śmieci wiertarkowce wszystkie wychodzę z bloku, tego wytrzymać się nie da Szatanowi duszę za pogodę lepszą zaraz sprzedam bez kurtki za zimno, zatem w kurtce się pocę a nowe martensy ujebane w błocie pechowy dzień, niefartowny ale nic to musi być lepiej, świetlana przyszłość tylko pokonać niefortunny ciąg zdarzeń pyk dwa cztery jedziesz, dasz radę pechowy dzień, niekiedy nastąpi ale będzie dobrze, dalej rzucaj kości dalej graj w grę, nie sypią się bierki jeszcze stoi piramida tej życiowej Jengi wsiadam do wozu w tych upierdolonych butach telefon wpada pod fotel tam gdzie biegów kutas szukam Iphona wypinając dupę kątem oka widzę Aśkę Krupę najlepsza na osiedlu patrzy i się śmieje dobra, nie ważne, jebać tę niedzielę mam swoja dziewczynę, ona mnie doceni jadę do niej, mam wszystko co trzeba w kieszeni trochę kasy na Maca i prezerwatywy prawdziwa miłość nie jest na niby umówiłem się pod sezamem, parkuję i płacę wszystko idzie dobrze, nawet działa SkyCash zjadłem kebsa bez cebuli, żeby nie było czuć trochę mięsa prawdziwego żeby lepsza była chuć czekam 15 minut, studencki kwadrans zerwała ze mną i to przez instagram pechowy dzień, niefartowny ale nic to musi być lepiej, świetlana przyszłość tylko pokonać niefortunny ciąg zdarzeń pyk dwa cztery jedziesz, dasz radę pechowy dzień, niekiedy nastąpi ale będzie dobrze, dalej rzucaj kości dalej graj w grę, nie sypią się bierki jeszcze stoi piramida tej życiowej Jengi
2.
Gra 03:32
Cały czas się kręci ciężkie koło ruletki Na stres nie pomagają nawet tabletki Non stop czerwone czarne albo czasem zero Przegryw wyszedł czysty, wcale się nie przejął Karty się tasują. Leci gruba kasa Pan Bóg na urlopie, wtedy hasa Szatan Krupier tak poważny jak na Sali rozpraw sędzia Tym razem się uda tylko kurwa nie zapeszaj Zawsze gramy, ciągle, ciągle gramy Całe życie losowe, nic nie wybieramy Bo ustawicznie trwa notoryczny random No bo to nowela, za fabułą żadną Zawsze gramy, ciągle tylko gramy Życie losowe, nic nie wybieramy Tej kiepskiej noweli nigdy nie jest dosyć Jak jelita długie, biały welon, białe włosy Kostki Rubika raczej nie ułożysz Więc te inne kości chyba raczej wolisz Rzucasz je, mecz się zaczyna i tracisz Tyle spraw przegrałeś, pieniędzy nie zobaczysz Pudel tej pani, na złotej smyczy Ty prawdopodobnie pozostaniesz z niczym Gra w trzy kubeczki na Bazarze Różyckiego Nie stawiaj za wysoko odważny kolego Zawsze gramy, ciągle, ciągle gramy Całe życie losowe, nic nie wybieramy Bo ustawicznie trwa notoryczny random No bo to nowela, za fabułą żadną Zawsze gramy, ciągle tylko gramy Życie losowe, nic nie wybieramy Tej kiepskiej noweli nigdy nie jest dosyć Jak jelita długie, biały welon, białe włosy
3.
Dron 02:55
Ciemne chmury, szare niebo, leci dron Przynosi go wiatr z dalekich stron A może mi się zdaje, może to nie tak Rysuje się w mózgu wyrazisty znak Rubinowe słońce a na nim są plamy Może to przyniesie oczekiwane zmiany Pogłaśniam muzykę, by nie słyszeć myśli Patrzy na mnie dron, tępo jak statyści Na stole butelka, papierosy i herbata Codziennie myślami do ciebie wracam Rano i wieczorem zachodzi słońce I ranek i wieczór są tylko końcem Budzę się ze snu, wychodzę na taras W tle nad drzewami unosi się hałas Dźwięk naturalny, wszędzie to słyszę Nie wiem czy go kocham, czy nie nienawidzę Przydałby się chyba betonowy schron Zawsze jak ważka wisi ten dron Wpatruje się we mnie swoim martwym wzrokiem Już się przyzwyczaiłem, nie zasłaniam okien Na stole butelka, papierosy i herbata Wciąż o tobie myślę, dzwoniłem do brata Gdzie szukać pomocy, nie u Pana Boga Znowu jadę w dół, stojąc na ruchomych schodach Wychodzę z domu, nie mam dokąd wracać Ani gdzie iść, mieszkańcy są na wczasach Puste osiedle, słońce pali trawnik Topi się asfalt, zostawiam w nim ślady Ale stoję w cieniu, podnoszę w górę dłoń Tarczę słońca zasłania nieśmiertelny dron Teraz to już wiem, w końcu zrozumiałem Zawsze będzie ze mną, tak to zostanie Na stole butelka, papierosy i herbata Tylko pokrzywy, żadnego kwiata osiem godzin leżę w łóżku, drugie osiem śpię reszty nie pamiętam to się myli ze snem nie wiem kiedy mija czas, bateria w zegarku się wylała i popsuła styki, od poniedziałku do niedzieli minęło osiem godzin dron śmigłami zawsze będzie myśli studził
4.
Budzę się rano nic nie zapowiada zmian Przynajmniej nie dziś, jeszcze bym spał Ale nie, ustawiczny hałas rwie ciszę A jak cos przerywa spokój to ja tego nienawidzę Wychodzę na balkon i palę papieros Lecą samoloty, widziałem to nie raz ale tym razem jest trochę inaczej czy to syrena wyje? Czy to dziecko płacze? Ledwo przebudzony zdaję sobie sprawę W TV mówią, że rakiety lecą na Warszawę Patrzę w prawo a tam dym na Ochocie Przecież ty tam siedzisz od 8 w robocie Wybiegam z bloku i szukam transportu Wyrywam dzieciakowi rower znalazłem w końcu Nie czas na sentymenty sunę na azymut Znaczy po prostu w kierunku tego dymu Jadę rowerem, jadę przez tę wojnę Wszystko będzie dobrze, tylko spokojnie Uratuję cię kochanie, możesz być mnie pewna Mam tylko jedno życie i ty jesteś jedna Świetlna sygnalizacja przestała działać Andersa się korkuje, policja na sygnałach Na tle jasnego nieba widzę rój dronów Gdzie te systemy obrony ze stanów? Część z nich w dymkach znika rzeczywiście Wybuch i dachówki sypią się jak liście Pałac Ministra Skarbów na Bankowym Ogień, czasza dymu, tynk leci na głowy Główny cel ataku to budynki rządowe Nie, za Żelazną Bramą dwa bloki zniszczone Wyrwy w białych taflach, spada wielka płyta Utrudniony przejazd, gruz na ulicach Jestem na Marszałkowskiej, płonie Bank of China Czarne kłęby, dobrze, że nie Pasta Pałac Kultury, nie uszkodzony Wpada dron, na łeb sypią się balkony Jadę rowerem, jadę przez tę wojnę Wszystko będzie dobrze, tylko spokojnie Uratuję cię kochanie, możesz być mnie pewna Mam tylko jedno życie i ty jesteś jedna Kolejna rakieta, niedaleko spada Ludzie biegają na patelni wrzawa Metro zadymione niczym kretowisko Tam pasażerowie, pali się wszystko Nie ma gdzie się schronić po prostu nie ma metra Atak nastąpił nie tylko z powietrza Zbierają hajs, rozbite bankomaty Drudzy uciekają, znikąd pomocy Nie dałem się skusić rozsypaną forsą Jadę dalej, pedałuję mocno Szpital na Banacha, zostało jedno skrzydło Onkologia w gruzach no ale nic to Patrioty i Himarsy obrona działa No bo posuwam się dalej, jadę moja mała Jeszcze pół kilometra, już widzę budynek Zaraz będę przy tobie, tylko bazar minę Jadę rowerem, jadę przez tę wojnę Wszystko będzie dobrze, tylko spokojnie Uratuję cię kochanie, możesz być mnie pewna Mam tylko jedno życie i ty jesteś jedna Przyjechałem do ciebie przez tę wojnę Wszystko jest dobrze, jest spokojnie Wezmę cię w ramiona, jesteśmy razem Reszta nie istotna, to już nie ważne
5.
6.
A (demo) 02:36
7.
Mówisz coś nie tak, zabrali mi szczęście No a ja ci na to, że to złe podejście Nie chce ci się wstać, ani nie chce działać Dobrze tobie radzę, przestań się mazać Przestań mordo w końcu oglądać tik toka Przestań typiaro, nie potrzebna ci ta fota W ogóle nic nie robisz, nie chce mi się gadać Potem łykasz leki, jutro będziesz płakać A my gramy Deep Top – to nowa muzyka No i tak robimy, no i kłopot znika Bo mamy zajawkę i mamy robotę A potem słuchamy, każdy ma swój fitel I znowu gramy Deep Top, to taki nowy styl Nie wiesz o co chodzi? Zgaduj i się myl Bo niebawem się nauczysz, wszystko będziesz wiedzieć I razem z nami na fotelach siedzieć Znowu coś nie pykło, czegoś nie rozumiesz Zagubiłaś się w oszalałym tłumie Nie ogarniasz nic, no i masz problem Gdybym zrobił to i to, to by było dobrze Albo jakbym wtedy, to mogło być lepiej Chciałaś jechać na wakacje, patrzysz a to wrzesień W wyrku na wznak leżysz i jesteś zły Przechlapałeś czas i po licu płyną łzy

credits

released December 7, 2023

license

all rights reserved

tags

about

elektronikt Warsaw, Poland

contact / help

Contact elektronikt

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like elektronikt, you may also like: