1. |
Pechowy dzień
02:26
|
|||
budzę się rano i gotuję wodę
pół łyżki kawy, no ja nie mogę
w myślach sobie kreślę całego dnia plan
piję tę lurę i nie przewiduję zmian
zaczynam chillować, zgodnie z założonym planem
w tym samym czasie sąsiad załącza wiertarę
medytacji się uczę, inwestuję w siebie
rozwój osobisty się pierdoli, się jebie
boże czemu dałeś życie takim co wiercą
przewierciłbym czaszkę, ukarał śmiercią
drill drill drill i odpada kinkiet
powymiatałbym śmieci wiertarkowce wszystkie
wychodzę z bloku, tego wytrzymać się nie da
Szatanowi duszę za pogodę lepszą zaraz sprzedam
bez kurtki za zimno, zatem w kurtce się pocę
a nowe martensy ujebane w błocie
pechowy dzień, niefartowny ale nic to
musi być lepiej, świetlana przyszłość
tylko pokonać niefortunny ciąg zdarzeń
pyk dwa cztery jedziesz, dasz radę
pechowy dzień, niekiedy nastąpi
ale będzie dobrze, dalej rzucaj kości
dalej graj w grę, nie sypią się bierki
jeszcze stoi piramida tej życiowej Jengi
wsiadam do wozu w tych upierdolonych butach
telefon wpada pod fotel tam gdzie biegów kutas
szukam Iphona wypinając dupę
kątem oka widzę Aśkę Krupę
najlepsza na osiedlu patrzy i się śmieje
dobra, nie ważne, jebać tę niedzielę
mam swoja dziewczynę, ona mnie doceni
jadę do niej, mam wszystko co trzeba w kieszeni
trochę kasy na Maca i prezerwatywy
prawdziwa miłość nie jest na niby
umówiłem się pod sezamem, parkuję i płacę
wszystko idzie dobrze, nawet działa SkyCash
zjadłem kebsa bez cebuli, żeby nie było czuć
trochę mięsa prawdziwego żeby lepsza była chuć
czekam 15 minut, studencki kwadrans
zerwała ze mną i to przez instagram
pechowy dzień, niefartowny ale nic to
musi być lepiej, świetlana przyszłość
tylko pokonać niefortunny ciąg zdarzeń
pyk dwa cztery jedziesz, dasz radę
pechowy dzień, niekiedy nastąpi
ale będzie dobrze, dalej rzucaj kości
dalej graj w grę, nie sypią się bierki
jeszcze stoi piramida tej życiowej Jengi
|
||||
2. |
Gra
03:32
|
|||
Cały czas się kręci ciężkie koło ruletki
Na stres nie pomagają nawet tabletki
Non stop czerwone czarne albo czasem zero
Przegryw wyszedł czysty, wcale się nie przejął
Karty się tasują. Leci gruba kasa
Pan Bóg na urlopie, wtedy hasa Szatan
Krupier tak poważny jak na Sali rozpraw sędzia
Tym razem się uda tylko kurwa nie zapeszaj
Zawsze gramy, ciągle, ciągle gramy
Całe życie losowe, nic nie wybieramy
Bo ustawicznie trwa notoryczny random
No bo to nowela, za fabułą żadną
Zawsze gramy, ciągle tylko gramy
Życie losowe, nic nie wybieramy
Tej kiepskiej noweli nigdy nie jest dosyć
Jak jelita długie, biały welon, białe włosy
Kostki Rubika raczej nie ułożysz
Więc te inne kości chyba raczej wolisz
Rzucasz je, mecz się zaczyna i tracisz
Tyle spraw przegrałeś, pieniędzy nie zobaczysz
Pudel tej pani, na złotej smyczy
Ty prawdopodobnie pozostaniesz z niczym
Gra w trzy kubeczki na Bazarze Różyckiego
Nie stawiaj za wysoko odważny kolego
Zawsze gramy, ciągle, ciągle gramy
Całe życie losowe, nic nie wybieramy
Bo ustawicznie trwa notoryczny random
No bo to nowela, za fabułą żadną
Zawsze gramy, ciągle tylko gramy
Życie losowe, nic nie wybieramy
Tej kiepskiej noweli nigdy nie jest dosyć
Jak jelita długie, biały welon, białe włosy
|
||||
3. |
Dron
02:55
|
|||
Ciemne chmury, szare niebo, leci dron
Przynosi go wiatr z dalekich stron
A może mi się zdaje, może to nie tak
Rysuje się w mózgu wyrazisty znak
Rubinowe słońce a na nim są plamy
Może to przyniesie oczekiwane zmiany
Pogłaśniam muzykę, by nie słyszeć myśli
Patrzy na mnie dron, tępo jak statyści
Na stole butelka, papierosy i herbata
Codziennie myślami do ciebie wracam
Rano i wieczorem zachodzi słońce
I ranek i wieczór są tylko końcem
Budzę się ze snu, wychodzę na taras
W tle nad drzewami unosi się hałas
Dźwięk naturalny, wszędzie to słyszę
Nie wiem czy go kocham, czy nie nienawidzę
Przydałby się chyba betonowy schron
Zawsze jak ważka wisi ten dron
Wpatruje się we mnie swoim martwym wzrokiem
Już się przyzwyczaiłem, nie zasłaniam okien
Na stole butelka, papierosy i herbata
Wciąż o tobie myślę, dzwoniłem do brata
Gdzie szukać pomocy, nie u Pana Boga
Znowu jadę w dół, stojąc na ruchomych schodach
Wychodzę z domu, nie mam dokąd wracać
Ani gdzie iść, mieszkańcy są na wczasach
Puste osiedle, słońce pali trawnik
Topi się asfalt, zostawiam w nim ślady
Ale stoję w cieniu, podnoszę w górę dłoń
Tarczę słońca zasłania nieśmiertelny dron
Teraz to już wiem, w końcu zrozumiałem
Zawsze będzie ze mną, tak to zostanie
Na stole butelka, papierosy i herbata
Tylko pokrzywy, żadnego kwiata
osiem godzin leżę w łóżku, drugie osiem śpię
reszty nie pamiętam to się myli ze snem
nie wiem kiedy mija czas, bateria w zegarku
się wylała i popsuła styki, od poniedziałku
do niedzieli minęło osiem godzin
dron śmigłami zawsze będzie myśli studził
|
||||
4. |
Rowerem przez wojnę
03:49
|
|||
Budzę się rano nic nie zapowiada zmian
Przynajmniej nie dziś, jeszcze bym spał
Ale nie, ustawiczny hałas rwie ciszę
A jak cos przerywa spokój to ja tego nienawidzę
Wychodzę na balkon i palę papieros
Lecą samoloty, widziałem to nie raz
ale tym razem jest trochę inaczej
czy to syrena wyje? Czy to dziecko płacze?
Ledwo przebudzony zdaję sobie sprawę
W TV mówią, że rakiety lecą na Warszawę
Patrzę w prawo a tam dym na Ochocie
Przecież ty tam siedzisz od 8 w robocie
Wybiegam z bloku i szukam transportu
Wyrywam dzieciakowi rower znalazłem w końcu
Nie czas na sentymenty sunę na azymut
Znaczy po prostu w kierunku tego dymu
Jadę rowerem, jadę przez tę wojnę
Wszystko będzie dobrze, tylko spokojnie
Uratuję cię kochanie, możesz być mnie pewna
Mam tylko jedno życie i ty jesteś jedna
Świetlna sygnalizacja przestała działać
Andersa się korkuje, policja na sygnałach
Na tle jasnego nieba widzę rój dronów
Gdzie te systemy obrony ze stanów?
Część z nich w dymkach znika rzeczywiście
Wybuch i dachówki sypią się jak liście
Pałac Ministra Skarbów na Bankowym
Ogień, czasza dymu, tynk leci na głowy
Główny cel ataku to budynki rządowe
Nie, za Żelazną Bramą dwa bloki zniszczone
Wyrwy w białych taflach, spada wielka płyta
Utrudniony przejazd, gruz na ulicach
Jestem na Marszałkowskiej, płonie Bank of China
Czarne kłęby, dobrze, że nie Pasta
Pałac Kultury, nie uszkodzony
Wpada dron, na łeb sypią się balkony
Jadę rowerem, jadę przez tę wojnę
Wszystko będzie dobrze, tylko spokojnie
Uratuję cię kochanie, możesz być mnie pewna
Mam tylko jedno życie i ty jesteś jedna
Kolejna rakieta, niedaleko spada
Ludzie biegają na patelni wrzawa
Metro zadymione niczym kretowisko
Tam pasażerowie, pali się wszystko
Nie ma gdzie się schronić po prostu nie ma metra
Atak nastąpił nie tylko z powietrza
Zbierają hajs, rozbite bankomaty
Drudzy uciekają, znikąd pomocy
Nie dałem się skusić rozsypaną forsą
Jadę dalej, pedałuję mocno
Szpital na Banacha, zostało jedno skrzydło
Onkologia w gruzach no ale nic to
Patrioty i Himarsy obrona działa
No bo posuwam się dalej, jadę moja mała
Jeszcze pół kilometra, już widzę budynek
Zaraz będę przy tobie, tylko bazar minę
Jadę rowerem, jadę przez tę wojnę
Wszystko będzie dobrze, tylko spokojnie
Uratuję cię kochanie, możesz być mnie pewna
Mam tylko jedno życie i ty jesteś jedna
Przyjechałem do ciebie przez tę wojnę
Wszystko jest dobrze, jest spokojnie
Wezmę cię w ramiona, jesteśmy razem
Reszta nie istotna, to już nie ważne
|
||||
5. |
Muzyka (demo wstępne)
02:53
|
|||
6. |
A (demo)
02:36
|
|||
7. |
Deep Top (demo)
02:57
|
|||
Mówisz coś nie tak, zabrali mi szczęście
No a ja ci na to, że to złe podejście
Nie chce ci się wstać, ani nie chce działać
Dobrze tobie radzę, przestań się mazać
Przestań mordo w końcu oglądać tik toka
Przestań typiaro, nie potrzebna ci ta fota
W ogóle nic nie robisz, nie chce mi się gadać
Potem łykasz leki, jutro będziesz płakać
A my gramy Deep Top – to nowa muzyka
No i tak robimy, no i kłopot znika
Bo mamy zajawkę i mamy robotę
A potem słuchamy, każdy ma swój fitel
I znowu gramy Deep Top, to taki nowy styl
Nie wiesz o co chodzi? Zgaduj i się myl
Bo niebawem się nauczysz, wszystko będziesz wiedzieć
I razem z nami na fotelach siedzieć
Znowu coś nie pykło, czegoś nie rozumiesz
Zagubiłaś się w oszalałym tłumie
Nie ogarniasz nic, no i masz problem
Gdybym zrobił to i to, to by było dobrze
Albo jakbym wtedy, to mogło być lepiej
Chciałaś jechać na wakacje, patrzysz a to wrzesień
W wyrku na wznak leżysz i jesteś zły
Przechlapałeś czas i po licu płyną łzy
|
Streaming and Download help
If you like elektronikt, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp