We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Niebieska kula (LP)

by elektronikt

/
  • Streaming + Download

     

  • Compact Disc (CD) + Digital Album

    Includes unlimited streaming of Niebieska kula (LP) via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.
    ships out within 3 days

      29 PLN or more 

     

1.
Myśli biegną same, lecą bardzo prędko Chcę wszystko wyłapać ale dogonić ciężko Mam specjalna siatkę taka jak ta na motyle A te myśli to okazało się kurwa krokodyle I robią co chcą, panoszą rozrabiają Jak komary całymi chmarami kąsają Szczekają jak psy, cholera nie wytrzymam Rozwijają się za szybko jak gospodarka w Chinach Czekam co mi los da, może mi pomoże Jeżeli nie to bardzo szybko skończę w grobie Kolejne wiadomości złe, niezałatwione sprawy Wychodzę z domu w nerwach klamkę szarpię siedem razy I tak się cofnę jeszcze raz, nie ma co gadać A w dyni ciągle mętlik, cygański bałagan Totalny chaos, bazar kurde rok dziewięć jeden Palę papierosa, machów oczywiście siedem Jak odpłynąć z wyspy wrzasku, z tej zatoki krzyku? Jak z niej się oddalić? Nie mam pomysłu Jak opuścić tę planetę zgiełku i chaosu? Jak się z niej wydostać? No w jaki sposób? Wykonaj se Pan proste ćwiczenia oddechowe Serio? Wydechy? Na porytą głowę? Drugi mówi: weź się w garść i nie zawracaj dupy Nie komentuje debila i przyspieszam ruchy Trzeba zdążyć na tramwaj, inaczej mogiła Cały plan dnia się sypnie, już widzę skurwysyna Przechodzę przez ulicę tylko po białych pasach Nie deptać asfaltu – jedna z wielu zasad Za dużo ludzi w tramwaju no i za głośno Tętno i ciśnienie wyraźnie urosło W środku transportu ma być cicho cholera Odcinam się w słuchawkach Extreme Noise Terror Na skraju załamania już ataku paniki Udało się lecz wracają wewnętrzne krzyki Inside czy zewnątrz, nigdy nie ma ciszy Nienawidzę i nie robię z tego tajemnicy Jak odpłynąć z wyspy wrzasku, z tej zatoki krzyku? Jak się z niej oddalić? Nie mam pomysłu Jak opuścić tę planetę zgiełku i chaosu? Jak się z niej wydostać? No w jaki sposób?
2.
Nanosekunda 02:28
na granicy czasu , na końcu galaktyki gdzie fizyka nie ma prawa , gdzie nie ma muzyki szykuje się armia ,zastępy zbrojne planują wielką galaktyczną wojnę odległe gwiazdy dają blade światło tam jest cel ataku, wódz zaraz da hasło mundury lśnią, tytanowe szaty śmiercią pachną te bezduszne katy finał przygotowań, nadchodzi czas wysłana zostaje maszyna na zwiad na planecie spokojnie życie płynie na zielonej polanie mówię kocham dziewczynie śpiew ptaków, ucina nieznana cisza tę przerywa świst , za horyzontem znika biała smuga jeszcze unosi się przez chwile zapominam ,patrzę w oczy całuję dziewczynę wraca zwiadowca nie było go przez chwilę światło i czas pozostawił w tyle obrany cel ,nie potrzebna strategia rusza metalowa armia , żołnierzy nikt nie żegna słońce krąży w tej innej skali czasu nikt już nie pamięta ,tamta cisza to był zwiastun ku słońcu ludzie kierują swoje dłonie zasłaniają oczy , spekulują co to płonie? część wróciła do domu ,inni wciąż się patrzą w świątyniach się modlą , fanatycy klaszczą anihilacja w wyniku ataku to nie była nawet chwila ...nanosekunda czasu planeta unicestwiona, koniec wielkiej wojny to nie był nawet moment, przegrał bezbronny takie są zasady polityki z kosmosu to nie była nawet chwila nanosekunda czasu jałowa planeta już bez sensu się kręci nie pozostało nic, brak zbiorowej pamięci
3.
Wścieklizna 02:52
Ścigają mnie, obława, policja i wojskowi Strzały padają, kule lecą blisko głowy Zastrzyk adrenaliny, gdy cię gonią ze strzelbami Jedni zabici a inni wyłapani Zaraz będę u siebie i ścigać przestaną Wracam na swój teren, objęty kwarantanną Od miasta jesteśmy oddzieleni murem, tak A na murze taki napis, ostrzegawczy znak: Wścieklizna – zakazana zona Nie ma wstępu, strefa wykluczona Wścieklizna – nielegalni wszyscy A może dzięki temu jesteśmy sobie bliscy Wścieklizna – nienawidzą nas te gnoje Nikt już nie wie za co, ale nawzajem Wścieklizna – nie wiadomo o co chodzi Szarych od popielatych należy odgrodzić Żeby zdobyć żywność ryzykować trzeba Kraść, nie dać się zabić i prędko biegać Złapią to zastrzelą, zasypią w dole wapnem Albo żywcem spalą w metalowej klatce Szybko nażreć się w śmietniku, tak do syta Zabrać coś dla słabszych braci i z powrotem kita Na terenie zakazanym już jest spokojnie Przyjaciele nas czekają, znowu będzie dobrze Wścieklizna – zakazana zona Nie ma wstępu, strefa wykluczona Wścieklizna – nielegalni wszyscy A może dzięki temu jesteśmy sobie bliscy Wścieklizna – nienawidzą nas te gnoje Nikt już nie wie za co, ale nawzajem Wścieklizna – nie wiadomo o co chodzi Szarych od popielatych należy odgrodzić
4.
słuchacze i słuchaczki, widzowie i widzki zapraszamy na You Tubie są nasze teledyski feminiści, feministki, lewacy i lewaczki jestemy otwarci, prawacy i prawaczki słuchajcie naszej muzyki kierowcy Ubera kierowczynie Bolta, zapraszamy teraz facetów będących na urlopach tacierzyńskich inteligentki i głupinie zapraszamy wszystkich żołnierzy i żołnierzynie, oficerów, oficerki kapitanki, majorki, gangsterów i gangsterki włączam radio a w radiu gościni znana socjolożka, tematu znawczyni gaszę odbiornik bo nie mogę wytrzymać do psycholożki dzwonię, mówię że mi siada dynia czosnek poryty, trzeba neurochirurgini albo neurochirurżki czy to różnicę czyni? Prezydentka, ministra, profesorka, doktorka Z całym szacuniem…czy leci z nami pilotka? Co się stało to się stało, skończcie gównomowę Albo jak mnie chcecie zabić, wymyślajcie nowe słówka potworki, śmieszne i okropne ja wtedy z mieszkania wyskoczę oknem grabażyni mnie zakopie w grobie i będzie dobrze śmiercini dopadnie słusznie, poleżę spokojnie
5.
Chciałbym wiedzieć jaka cena ile to kosztuje? W jaki sposób naliczyć? Jak to się kalkuluje? Jaką wartość tracę w wyniku złych emocji? Ja tego nie wiem, nie pasuje coś mi Ile jestem cięższy, gdy mnie nienawidzisz? Jak dużo straci bliźni, z którego szydzisz? Jak wiele błota rzuci ten wróg we mnie Ja też jemu życzę źle, zaśpiewam teraz refren Gdzie są gromadzone te wszystkie tajne dane Tego jest tak dużo gdzie to jest zbierane Miliardy gigabajtów, każdego pamięci Wszystkie kompatybilne, gdzie to się mieści Złość i nienawiść do jednego worka Spokój i miłość gdyby tak to dobrać Poukładać na strychu, te pierwsze do piwnicy Zalać cementem do poziomu ulicy Potem zrobić rachunek, czy się opłaca? Ja ci to mówię: „rób co chcesz” tak mi powiedział tata Pytania, rozterki, wyrzuty sumienia Jak to się liczy? Jak to się wycenia? Ile kalorii w mięsie, którym w ciebie rzucam Jak wiele zyskam punktów gdy ja cię przytulam Nie lubię tych spraw z dolnej części pudła Kiedyś zbiorę i podpalę te kupę gówna Chciałbym wiedzieć jaka cena? Ile to kosztuje? Ile tracę? ile jak ktoś na mnie pluje? Wartość którą tracę w wyniku złych emocji Operacja skomplikowana? Czy zabieg prosty? Ile jestem lżejszy, kiedy wiem, że mnie kochasz Jakby przytulała matka, a nie macocha Chce mieć wiarę, pozytywna energia może istnieć Płynie do Bałtyku trup szatana w Wiśle Ile mnie kosztuje chwila nieuwagi? Za złamanie uczciwości? Jakie zasady? Kto i jak mnie rozliczy? Kto ma na to patent? Jakie dokumenty? Kiedy je zobaczę? „Wielki ekonom” absolutny władca Podatkowy, życiowy, co to za doradca? 23 % moich uczuć VATu Wy to rozumiecie, uciekacie od tematu Gdzie są gromadzone te wszystkie tajne dane Tego jest tak dużo gdzie to jest zbierane Miliardy gigabajtów, każdego pamięci Wszystkie kompatybilne, gdzie to się mieści Złość i nienawiść do jednego worka Spokój i miłość gdyby tak to dobrać Poukładać na strychu, te pierwsze do piwnicy Zalać cementem do poziomu ulicy Potem zrobić rachunek, czy się opłaca? Ja ci to mówię: „rób co chcesz” tak mi powiedział tata Pytania, rozterki, wyrzuty sumienia Jak to się liczy? Jak to się wycenia? Ile kalorii w mięsie, którym w ciebie rzucam Jak wiele zyskam punktów gdy ja cię przytulam Nie lubię tych spraw z dolnej części pudła Kiedyś zbiorę i podpalę te kupę gówna
6.
Budzę się rano, wychodzę na taras Zaparzam arabicę, będzie lepiej zaraz Złota kula światła, gorące słońce Wszechmogący Ra nisko nad horyzontem Dziwny stan, jeszcze nie jawa już nie sen Zmienia się układ sił między nocą a dniem Nic nie zapowiada nadchodzących zdarzeń Stoję w ogrodzie, palę, piję kawę Przemyślenia, plany przyjemna muzyka Coś zasłania słońce, ono powoli znika Jakaś czarna chmura robi tę zasłonę Maleje siła UVB, chłodnieją skronie Powoli zaczynam rozumieć co się dzieje Drzewa nie szumią, wiatr wiał, już nie wieje Przeciągłe wycie syren ledwo je słychać Dopiero jak świerszcze przestały cykać Tam, tam, miasto się pali A ja stoję, piję kawę, patrzę z oddali To Reinefarth pacyfikuje Wolę Słodkie wino czerwone stoi na stole Tam, tam, miasto się pali Taką taktykę stosuje Bomber Harris Wino koloru rubinu, płonie Aleppo Matka płacze, trzyma w rękach martwe dziecko Na wysokim szczeblu decyzje zapadały Spopieleni ludzie jeszcze wtedy spali Ktoś wychodził z fabryki, kończył trzecią zmianę Teraz ogień trawi mu śmiertelną ranę Gdzie indziej grały w piłkę, na boisku mecz o honor Dzieciaki z bloków, ich świętość zbezczeszczono Na zawsze zabrane prawo do zabawy Dymi się dzielnica, brak zielonej trawy Rażone miejsca to cele przypadkowe Efektowne bo to pociski kasetowe Facet od kilku lat się nosił z zamiarem Wybrance wyznać miłość… zniknęła nad ranem Dwanaście tysięcy ofiar śmiertelnych Trzydzieści procent domów z centralnych dzielnic Zniszczonych, bilans strat za wcześnie szacować W telewizorze spikera zatroskana głowa Tam, tam, miasto się pali Ja patrzę non stop w kanał z informacjami Ultramaryna niebo, płomienie cyprysów W Belgradzie pokój za pomocą myśliwców I pali się Belgrad, pali się Drezno Berlin, Tokio, Hiroszima, Charków, napalm Wietnam Tam, tam, wszystko trawi ogień A ja tylko obserwuję, jestem tylko przechodzień Tam, tam, miasto się pali A ja stoję, piję kawę, patrzę z oddali To Reinefarth pacyfikuje Wolę Słodkie wino czerwone stoi na stole Tam, tam, miasto się pali Taką taktykę stosuje Bomber Harris Wino koloru rubinu, płonie Aleppo Matka płacze, trzyma w rękach martwe dziecko
7.
Przyniosę ci kwiaty, dziś jutro też na pewno Przysięgam na życie, na serce które pękło Przyniosę ci bukiet, kocham ciągle Nie ma takiej potrzeby ale to udowodnię Ozdobię roślinami to przedziwne miejsce Na noc nie zostanę, w nocy jest zamknięte Szkoda bo w sierpniu Perseidów deszcz Pór roku do sierpnia, poczekam jak chcesz Przyniosę ci kwiaty, obiecałem masz je Wszedłem nielegalnie, zostanę na zawsze Wieje ciepły wiatr, odbite światło księżyca Po co mi ta kurtka, ja już nienawidzę życia Zdejmę wszystko z siebie, potnę sobie skórę Kocham cię, nic nie potrzebuję Zwiędły kwiaty, tej niemocy czuć nie chcę Za mało było, chciałbym ciebie więcej
8.
Wstaję rano, piję piwo, papierosa palę Tym samym zasługuję od razu na naganę A potem lekko wcięty wyprowadzam psa Sąsiadki oceniają: chłopak zuch, wszystko gra Czy ja jestem dobry? Może jednak zły? Tak, nie, nie wiadomo, odpowiedzi trzy Dobrze, chodzę do roboty i płacę podatki Ale źle, bo tak długo nie odwiedzałem matki Nigdy nie wiadomo jak się potoczą sprawy Czarne czy czerwone? Czy pobite gary? Zły? Naganny? Negatywnie oceniony Czy w spisie jego uczynków można znaleźć dobre strony? Ocena i jej wartość to jest kwestia względna Dla jednego celująca, dla mnie git była mierna Dopuszczająca, tak się teraz to nazywa Na wykresie sinusoida, linia zawsze krzywa Dobry czy zły, niech mi ktoś odpowie Bo to jest niejasne, się pierdoli w głowie Dobry czy zły? Takie pytanie Występki, czyny, muszą być oceniane Decyzje, projekty, nagany, nagrody Sukcesy, porażki, windy i schody Dobry czy zły? Kto oceni mnie? Sędziowie są wszędzie, czy chcesz tego czy nie Dzień za dniem w basenie życia pływam Poniżej czy powyżej tafli się utrzymam Woda chlorowana, szczypią potem oczy Wychodzę, ledwo widzę i niewysuszone włosy Mróz, minus dziesięć, będzie przeziębienie Zamiast tego pływania było iść na bieżnię Tak, ciągłe wybory, nieustanna presja Jeden radzi sobie jakoś, bo z rodzicami mieszka Inny sam z kobietą, do tego ciężarną Zboże i plew, pomieszane ziarno Wstaję rano, papieros palę, piję wino Za samą nazwę trunku to mnie obarczą winą Bo potem pijany pójdę z psem na spacer Mogłem nie iść a poszedłem, taki ze mnie dobry facet Dobrze, posłuszny jestem mam uczciwą pracę Jednak źle bo zbyt wolno się kurwa bogacę Dobry czy zły? Niech oceni ktoś Czego nie rozumiem? Potrzebna mi pomoc Dobry czy zły? Zagadnienie trudne? Niekiedy detalicznie a czasem hurtem Do pensji dodatki, od przyjaciół słowa miłe Obelgi, oszczerstwa, wyłudzenia, tracę siłę Dobry czy zły? Kto wysłuchał do końca? Dawaj łapkę w górę albo w dół, punto, kropka Zakończenie przykre, do tego się sprowadza Dobry czy zły, bezustanne dylemata A jak ktoś ma dość to niech se kupi sznur Albo na pełnej prędkości wypatrzy jakiś mur Dobry czy zły, niech mi ktoś odpowie Bo to jest niejasne, się pierdoli w głowie Dobry czy zły? Takie pytanie Występki, czyny, muszą być oceniane Decyzje, projekty, nagany, nagrody Sukcesy, porażki, windy i schody Dobry czy zły? Kto oceni mnie? Sędziowie są wszędzie, czy chcesz tego czy nie Legitnie, nie mam długów ani kredytów Słabiutko mordeczko, mało generujesz zysków Dobry czy zły? Czy jak to jest? Kiedy będę mógł przestać zdawać ten test?
9.
Dookoła gwiazdy kręci się planeta Czego nie rozumiesz już tłumaczę dzieciak Prawem grawitacji trajektorii się trzyma Przeważnie jest tu lato, a gdzieniegdzie zima Z czterech żywiołów się składa, a mianowicie Woda, ziemia, ogień i powietrze oczywiście Teren zróżnicowany, najwyżej są góry Pola i lasy, nad nimi chmury Jeszcze pustynie a najniżej morskie dno Na pustyni piach reszta to jest H2O Stworzenia wodne to ryby, powietrzne – ptaki A latać także mogą niektóre robaki Naziemne to są takie, co posiadają płuca By oddychać powietrzem, ot cała nauka A jeśli chodzi o ogień, nie mieszka w nim nic A jak się spotka z wodą to się robi zgrzyt Lata niebieska kula naokoło Słuchaj i się ucz nawet poza szkołą Darmowa lekcja, teoria wszystkiego Wiem to się dzielę posiadana wiedzą Lata niebieska kula, to jest orbita Nauczę czegoś wreszcie tego smyka Słuchaj nygusie mądrych słów taty Nie ten co ma a ten co wie jest bogaty Stworzenia dzielimy na główne grupy dwie Te z pierwszej są dobre a z drugiej grupy złe Złe zabijają dobre, raczej nie odwrotnie Są samce i samice, wyglądają podobnie Mnożą się przez dotyk istot sobie bliskich Żyją dopóki nie umrą, dotyczy wszystkich Duża część tych z płucami się nazywa ludzie Człowiek zabija to co sam wyhoduje Ale też wolnożyjące a nawet się nawzajem Ale z tą różnicą że swoich nie zjadają Są szczególną podgrupą, ponieważ wyjątkowo Na dobrych i złych dzielą się wewnątrzgrupowo Dobrzy są pożyteczni wsie i miasta budują Przy tym piszą, się kochają i obrazy malują Źli po prostu chcą to wszystko tamtym zniszczyć Są przypadki u złych tez wobec siebie nienawiści Lata niebieska kula naokoło Słuchaj i się ucz nawet poza szkołą Darmowa lekcja, teoria wszystkiego Wiem to się dzielę posiadana wiedzą Lata niebieska kula, to jest orbita Nauczę czegoś wreszcie tego smyka Słuchaj nygusie mądrych słów taty Nie ten co ma a ten co wie jest bogaty Lata niebieska kula naokoło Słuchaj co mówię, jestem astronom Lecimy zaraz dalej poznać inne światy Jeszcze bardziej dziwne, no sam zobaczysz Ostatni raz się przyjrzyj jak ta kula fruwa Ostatni raz, przed nami droga długa Pojazd już przemierza kosmiczny pył Patrzy w okno ten mały kosmonauty syn

credits

released January 8, 2022

license

all rights reserved

tags

about

elektronikt Warsaw, Poland

contact / help

Contact elektronikt

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like elektronikt, you may also like: