We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Osiedle

by elektronikt

/
  • Streaming + Download

     

  • Compact Disc (CD) + Digital Album

    Zapraszamy do zakupu płyty :)
    Pozdrawiamy

    Includes unlimited streaming of Osiedle via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.
    ships out within 3 days

      29 PLN or more 

     

1.
Zamknięty w klatce ale ta klatka jest otwarta Kartka czysta nie pisana a już podarta W kotle myśl jak smoła się gotuje Zaproszenie na wydarzenie się nie angażuje Nie polubiam nie biorę udziału bez komentarza Johnny Walker z rana raczej się zdarza Wtedy ładniej brzmi deszcz o parapet bity Wyjdę z domu będą się lepiej butów trzymać chodnikowe płyty Bo wiesz im więcej będziesz pytał o to mnie Tym mniej ci opowiem jak ja czuję się By na jednej dłoni zliczyć muszę upierdolić palec Osób które kocham liczba zmniejsza się stale Na drugiej dłoni już kurwa nie mam palców Rozedrgane myśli psy bez kagańców Bezustanny kurs z Pragi na Bankowy Ale potrzebuję tej z tobą rozmowy Po prawej stronie Wisły niebo z ołowiu Brunatne niedźwiedzie nie zdechną z głodu Arka Noego ich betonowa wyspa Obok na ławce kola i wódka czysta Potem tramwaj z mostu wjeżdża pod ziemię Zygmunt III Waza patrzy na zwrócone mienie Nie chcę tam wracać teraz zachodzące słońce Na Bankowym wielkie lustro puszcza zające Bo wiesz im więcej będziesz pytał o to mnie Tym mniej ci opowiem jak ja czuję się By na jednej dłoni zliczyć muszę upierdolić palec Osób które kocham liczba zmniejsza się stale Na drugiej dłoni już kurwa nie mam palców Rozedrgane myśli psy bez kagańców Bezustanny kurs z Pragi na Bankowy Ale potrzebuję tej z tobą rozmowy Dzień podobny do dnia wracam z pracy Skitrany browar w tramwaju słuchawki wystarczy W siatce ulic jest poprzeczny Nowy Świat Weseli ludzie smutnym nigdy nie biją braw Na środku ronda śniegiem przypruszona palma Kolejną godzinę Charles de Gaulle zarwał Święty czas alkoholu wyjmę zeszyt i piszę Melancholijnym tekstem kartkę nasycę Bo wiesz im więcej będziesz pytał o to mnie Tym mniej ci opowiem jak ja czuję się By na jednej dłoni zliczyć muszę upierdolić palec Osób które kocham liczba zmniejsza się stale Na drugiej dłoni już kurwa nie mam palców Rozedrgane myśli psy bez kagańców Bezustanny kurs z Pragi na Bankowy Ale potrzebuję tej z tobą rozmowy
2.
Na małym osiedlu w jednym z miliona miast Pod niebem pochmurnym w nocy bez gwiazd Stoi niewielki szary czteropiętrowy blok Żeby dotrzeć trzeba przyzwyczaić wzrok Spękana elewacja niewidoczna na tle lasu Dom się staje organizmem wraz z upływem czasu Przesiąknięty wilgocią od dachu po piwnicę Smród klatki schodowej łączy parter ze strychem Noc przykrywa wszystko ciemną gęstą smołą Za dnia mgła rozmywa brzydotę gołą Pory roku tylko dwie jesień i zima Każdy kto się tu urodzi umierać zaczyna Mieszkańcy w lokalach a także w pustostanach Jedni trwają żywi inni w łóżkach na marach A w mieszkaniu numer 6 na drugim piętrze Mieszka pan Tomasz podobno ktoś mu wyrwał serce Wisi żarówka nad śmierdzącym fotelem Pan Tomasz na nim siedzi między piekłem a niebem Dłonie nitką grzybni są zszyte z poręczami Zło kiełkuje w górę łączy podłogę z butami Noc przykrywa wszystko ciemną gęstą smołą Za dnia mgła rozmywa brzydotę gołą Pory roku tylko dwie jesień i zima Każdy kto się tu urodzi umierać zaczyna Impulsy przenikają przez mur aż do piwnicy W oparach pleśni coś bezgłośnie krzyczy Przez kable korzeni Tomasz się z osiedlem scala Czuje cały ból od lasu po mieszkania Przez nozdrza ze zgnilizną cierpienie chłonie Wszystkich ofiar bloku krwawy pot na skronie I kapie krew jak wielkie krople deszczu Jak kamienie rzucane na dach z azbestu Noc przykrywa wszystko ciemną gęstą smołą Za dnia mgła rozmywa brzydotę gołą Pory roku tylko dwie jesień i zima Każdy kto się tu urodzi umierać zaczyna
3.
O czternastej zero zero zabita ćma Łatwa głupia śmierć dla niej była to pora zła O siedemnastej trzydzieści przykra wiadomość Martwego celebrytę w hotelu znaleziono Samobójczy celebryci nic w tym strasznego Ale to był mój ulubiony ja bardzo lubiłem Anthonego Tak mi przykro że aż się sam zdziwiłem Problem miał z życiem jak NASA z księżycowym pyłem Panie Anthony Bourdain chciałbym być taki jak Pan Ale czemu? przecież nie było widać nic a może trochę tak Cierpi Frida wszystko ją bardzo boli Cobain nie mógł uciec od lęków swoich Życie to pasmo smutku i udawanej radości Trzeba wypić tyle wódki aż się nasączy szpik kostny Sława nie dobra niepotrzebny fame przez CNN Ale bez tego nie znałbym Anthoniego Bourdaina Paradoks …nienawidzę paradoksów Pomyłek w strukturze w tkance błędnych zrostów Panie Anthony Bourdain chciałbym być taki jak Pan Ale czemu? przecież nie było widać nic a może trochę tak
4.
Zachód słońca nad Bałtykiem albo o brzasku Skromne życie małe ziarno piasku Chłód przenika bose stopy zimna woda Z każdą falą niżej w dół po schodach Bryza w twarz ręce lekko w górę Chwilowe zrozumienie przez moment czuć strukturę Chłód tlen krew serce płuca powietrze Deszcz Perseidów będzie padał wiecznie Wobec stałej świata życie zbiorem przypadków Miarą jego bilans przychodów i wydatków Na bosaka maraton po śliskiej glinie Balans niebezpieczny na elektrycznej szynie Wszystko było jest i będzie smutna prawda Że nas to dotyczy szara miazga Intercity szybko jedzie z miasta do miasta Prędko to mija zbliża się końcowa stacja Chcę wysoko chcę być na zawsze rozczarowanie Chcę na siłę wszystko rozwiązane zadanie Wzór matematyczny nie da się go złamać W piach Bałtyk już zaczął mnie wchłaniać Krew osocze coraz bardziej gęste Chcę widzieć ostro a ciało szkliste w oku mętne Forever young zapomniałem jak to idzie Ale do póki mogę do póty z tego szydzę bo
5.
Za gorąco w dzień i bardzo duszno w nocy Diabeł przykrył ogonem i znikąd pomocy Telefon zniknął zero kontaktu Piwa za mało brak słodkiej wody na statku Pod nocny sklep wyprawa wredna sprzedawczyni Kibice też nie byli zbytnio mili Szczęśliwy powrót na lokal także jednak jest gites Browar na miejscu bez twarzy obitej Znajdę telefon i wszystko ci opowiem Ja cię rozbawię ty mnie wesprzesz dobrym słowem Obiecałem że napiszę weselszą piosenkę Tematykę lżejszą wezmę na oczy przejrzę Więcej będzie zwrotek ogólnie lepsze Znajdę i phone wtedy cię pocieszę Cykady na greckich wyspach a w Warszawie pogrzeb Na te chwile lipa ale będzie dobrze Biega krzyczy szuka pan Hilary Gdzie komórka gdzie telefon zajebany Gdzieś jest lecz nie wiadomo gdzie po mieszkaniu jak debil krzątam się Jak złoty nazistowski pociąg ze Śląska I phone pod ziemią pod tynkiem podłoga grząska Już piata rano kończę piwo ostanie Padam na łóżko chociaż nie chcę ale zasnę Jak znajdę telefon wszystko ci opowiem Co sobie wyobrażasz na pytania odpowiem Na serio następny song będzie weselszy Temacik piosenki inny jakiś lepszy Znajdę telefon i będzie Kanada Na fejsie nie odpowiem płyta główna wysiadła Piszę ten tekst bo wiem że jesteś w nerwach Piszę bo od tego jest przecież piosenka Jak znajdę telefon wszystko ci opowiem Przeszukałem mieszkanie rozmawiałem z Bogiem Jechałem uberem tam na 100 nie zostawiłem Telepatyczne zdolności czemu ich się nie uczyłem Zaraz wyjdę i pobiegnę veturilem przyjadę W ręku trzymam ładowarkę tylko i kabel Ale musisz wiedzieć że wszystko dobrze będzie Nawet bez telefonu ciebie znajdę wszędzie
6.
Sine chmury z wiatrem kończą półroczne lato Ktoś z przyzwyczajenia jeszcze liże gelato Ostatni kurs w powrotną stronę z Dębek Większość zrelaksowana a dla mnie nieprzyjemnie Perspektywa zimy długie sześć miesięcy Niedźwiedź idzie spać pół roku żywot jego mniejszy Młyńskie koło życia mieli rwą się rzeki brzegi Pchają się przez śnieg bezwstydne przebiśniegi Fotoplastikon cały cykl kilka minut Może wyłączyć prąd może to zatrzymać Podjąć Próbę złapać w wiadro powietrze Walczyć bić się krepinowym mieczem z deszczem Można można można nawet trzeba spróbować Kopać się z koniem wstrząs mózgu ryzykować Każdy cykl się zamyka nie może być ciągle chójnia Zawsze się musi skończyć każda wojna Pozytywny przekaz prędko odpowiedni feedback Za jednego uratowanego pięciu spotka krzywda Sprawiedliwości nie pomylić nigdy z równowagą Walczyłeś o słuszną sprawę obili cię lagą Nie martw się wszystko będzie gites Dzisiaj herbata jutro się będziesz raczył szczytem Fotoplastikon cały cykl w kilka minut Nie gaście prądu nic nie zatrzymuj Do przodu powoli play czekaj na swoja kolej Jesienna ramówka w serialu grasz rolę Wszystko jest w porządku otacza cię tlen Peleryna na deszcz i to nie jest sen Można można można trzeba podjąć próbę W kajdankach wyjść na ring i dostać w tubę Fotoplastikon cały cykl kilka minut Może wyłączyć prąd może to zatrzymać Podjąć Próbę złapać w wiadro powietrze Walczyć bić się krepinowym mieczem z deszczem Można można można nawet trzeba spróbować Kopać się z koniem wstrząs mózgu ryzykować
7.
Jadę przez gęsty las za sobą widzę światła A może mi się zdaje ciśnienie mi wzrasta Nienawidzę szos po których nikt nie jeździ Puste pole albo ściana lasu ooo to mnie trochę mierzi Światła za mną kocie oczy wcale nie znikają A z przeciwka ani jeden wóz GPSY nie działają Bardzo mocno że aż sine palce dzierżę kierownicy koło Czemu ja się tu znalazłem się zamiast ciebie obok Lęk strach niepewność poczucie zagrożenia Natrętne głosy w głowie i nic się nie zmienia Spokój ukojenie luz niczym się nie martwię Może ktoś mi w tym pomoże sam się tym nie zajmę Prześladowca się szybko zbliża jest niebezpiecznie Rzadko kiedy się mylę w światłach wyczuwam agresję Odruchowo z kieszeni szybko wyjmuję buteleczkę Ostatni łyk chciwie biorę wyrzucam puste dwieście W tym momencie strasznym auto mi zajeżdża drogę Pierwszy wychodzi ojciec ruszyć się nie mogę Dwie policjantki i metalowy kot wokół karła kłęby dymu Szef firmy okrutny Azjata wyjmuje miecz i dalej nie ma rymu
8.
Dzień podobny do dnia w sumie nic nowego Nieopisane uczucie do świata tego Świecie o świecie ja kocham cię jak ojca Niestabilna miłość jak plastikowa bojka Niezależnie ode mnie unosi się na fali A od spodu obrośnięta wodorostami Gdzieś na krańcu świata ołowiana skrzynia Ocynkowana a w niej serce bić zaczyna Nostalgia smutek nic nie szkodzi Pożar jest zawsze gorszy od powodzi Do góry głowa wiadomo będzie źle Ale jeszcze oddychasz nie jesteś na dnie Weź głęboki wdech zanim piana pójdzie z płuc Zanim opadniesz z sił wybierz fajny grób Razi cię słońce kładź monety na oczy Charon już przez rzekę cię przewozi Śmierć nie dzieli ona bardzo dobrze łączy Bo choć pianista dobrze gra zawsze źle kończy Ale można uciec można biegać szybko Każde zawody są złe każde igrzysko Zakopana gdzieś w piachu nad Wisłą ambicja Zanegowana zlekceważona prohibicja jak ohydna larwa serce w ćmę się zamienia I leci w ogień bez zastanowienia

credits

released March 18, 2018

license

Some rights reserved. Please refer to individual track pages for license info.

tags

about

elektronikt Warsaw, Poland

contact / help

Contact elektronikt

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like elektronikt, you may also like: