1. |
Kropla drąży skałę
03:44
|
|||
Czasem są dni właściwie nocy końce
Kiedy nie chcesz wstać już sny już były męczące
Perspektywa następnych dwudziestu godzin
Jeszcze gorsza niż te sny ale nadchodzi
Gawron za oknem złowieszczo się odzywa
Linia życia na dłoni długa ale krzywa
Patrzysz w szarą beznamiętną pustkę ściany
Musisz wypić filiżankę rozpuszczalnej złej kawy
Ale robisz to bo musi wreszcie być lepiej
Bezsensownie ale jednak grzebiesz w necie
Telefon naładowany w 30 procentach
Jedziesz autobusem ale z pętli więc są miejsca
Kaptur na głowę siedzisz nie jest najgorzej
Słuchaweczki w uszy to ci pomoże
Powoli ale jednak nadzieja się rozpala
Ona to jest kropla a rzeczywistość skała
Zakład pracy dzień jak co dzień firma
Każda taka sama i każda inna
Wykonać robotę nie wejść z nikim w konflikt
Linia szczęścia na ręku nie przejmujesz się dłońmi
Szef ci sprawia przykrość chcesz to znosić coraz lepiej
Głupi ludzie wokół ciebie to tylko eter
Jak gawron za oknem słowa nie znaczą nic
Będzie lepiej bo musi … musi w końcu być
Nadgodziny plus normalne osiem godzin
I wracasz do mieszkania już nic nie szkodzi
Jadąc autobusem w notatniku robisz szkice
To szepty skargi na papierze w zeszycie
Wysłucha tych zażaleń starożytny bóg podziemi
Niżej asfaltu ulicy coś się odmieni
Powoli ale jednak nadzieja się rozpala
Ona to jest kropla rzeczywistość to skała
Czasem są dni właściwie doby końce
Nawet lubisz szklanki zimne i gorące
Pod tobą podłoga sąsiad … drugi sąsiad sufit strop
Za tobą zwykły dzień przed tobą noc
Musisz wierzyć nadzieja niech zdechnie ostatnia
Ubrania na podłodze przecież to nie szatnia
W kieszeni kurtki papierosy wyciągasz i palisz
Przez okno rzucasz peta kometa leci bo nie gasisz
I zaśniesz już dziś w lepszym humorze
Jutro nowe błoto na nowej drodze
To będzie dobra noc kosmaty bóg wysłuchał
Masz po swojej stronie pogańskiego ducha
Nic się już nie martw spokojnie śpij
Ostatniego łyka kojącego wypij
Powoli ale jednak nadzieja się rozpala
Ona to jest kropla rzeczywistość to skała
|
||||
2. |
Sekundy coraz szybsze
03:21
|
|||
Jadę autobusem linii jeden dziewięć zero
Sekundy takie same jakby je kopiował Xerox
Słyszę w głowie szmer niby szum lasu
To mieli maszyna do skracania czasu
Coraz szybciej ten silnik działa, kręci coraz prędzej
Żre paliwo życia, krew i coraz więcej
Jeszcze bardziej wydajny jak serce na sterydach
Nie Pendolino tylko TGV na szynach
Sekundy coraz szybsze biją w rytmie serca
Czasu skórę w roletę zwija morderca
Jak minuty mijają dni, roleta w górę, w dół
Na stole wczorajsza kawa, nie to nie ten stół
Dni coraz krótsze, syczy mózg się lasuje
Jeden rok w robocie jak całe życie na Kubie
Słońce już nie wstaje, dzień i noc – one są naraz
Miałaś dzwonić za rok, a zadzwoniłaś zaraz
Składnik życia podstawowy, obecny jak bakteria
Mnoży się w strukturze, uzależnia jak serial
Coraz szybciej, coraz krócej jak guma do żucia
Po czterech minutach statystycznie do wyplucia
Topnieje czasoprzestrzeń jak w Alpach lodowiec
Ile trwał rok w liceum, przypomnieć sobie możesz?
Podpowiadam: co najmniej cztery lata, gdyby je brać z dzisiaj
Gdyby mówić o dzieciństwie, to byłaby dycha
Czemu tak jest, czemu to się dzieje?
Tydzień krótszy o godzinę, a miesiąc o niedzielę
Bo im większy baniak, tym liter będzie mniejszy
Im więcej lat na siłowni, tym kilogram lżejszy
Kolonie w Biłgoraju trwały tak długo
Jakby rok osiemdziesiąty czwarty był bezdenną tubą
A dzisiaj dwa tygodnie – chwila - i już nie ma
Morderca czasu, Hannibal wyszedł z więzienia
|
||||
3. |
Kupuję co podadzą
02:34
|
|||
czy jesteś artysta? Serio duża sprawa
czy jesteś influencer? To już nie są jaja
pismak na necie? Odpowiedzialne
albo standuper z zajebistym żartem
na pewno robisz fotki – lustrzanka gites
zwiedzasz dzikie kraje – środkową Afrykę
vege vege vege – całkowite wsparcie
w Chorwackiej marinie na jachcie
biorę wszystko, kupuję co podadzą
a także to co jest pod ladą
na insta was śledzę zatem mnie macie
udawani oraz prawdziwi bogacze
krowa cięta z metra albo tajskie lody
w suterenie salon śmieciowej mody
nietuzinkowa kawa, z Arktyki woda
oddechu korepetytorka ...zawodowa
w góry wyprawa? Niechybnie Kazbek
troi mi się w oczach, to tylko flashback
browar – srowar , i tylko crafty
mieszkania – srania, nie, jedynie lofty
biorę wszystko, no bo już mnie macie
kolorowa terapeutko, czarno biały wariacie
kupiłem was, wzięliście mnie całego
NNSS pod słońcem nic nowego
|
||||
4. |
||||
Paweł taki sobie niby zwykły facet
Jednak Paweł daje najwięcej na tacę
Wierzy w Boga i siedzi w budowlance
Co sobota bierze żonę na tańce
Zresztą co by nie robił dałby radę Paweł
uwierzcie – zwijana trawę
Dla Miasta Stołecznego – Warszawy
Opycha bez przetargu na mocy ustawy
Drugi no bo nie był nigdy naj
Piosenkę napisał mówią : inaczej graj
Fajny facet jesteś a był spoko i chudy
Ja? Pyta drugi…… ona : nie ten drugi
Sześć tysięcy spadek, adwokat mówi
Że jego bratu się należy no bo on jest drugi
Przegrał w kasynie wziął kredyt – kierunek Chorwacja
Drugi raz plajta biura jak był na wakacjach
Pan jak to Pan elegancka marynara
Buty szyte na spodnie już wzięta miara
Pan pracuje wysoko Pan jest Panem
Pan mieszka na strzeżonym osiedlu nie jest chamem
Co by jak nie było zawsze się tak składa
Nikt nigdy nie wypił z Panem bruderszafta
Nie wiem ile razy pytanie było zadane
Nie wiadomo czemu Pan jest Panem
Jęczypan zupełnie inny jest niż Pan
Niejednego takiego rodaka znam
Każdy zna Jęczypana na 100 procent
Bo wódka zdrożała a cebula po dwa złote
Kiedyś było lepiej Jęczypan tak mówi
Ale co było lepiej? No to się Jęczypan gubi
Jęczy i jojczy nie mu się nie podoba
Czy ciepło czy zimno jest chujowa pogoda
Paweł Pan Jęczypan Drugi
Pan Paweł Drugi Jęczypan
Paweł Jęczypan Pan Drugi
Drugi Paweł Jęczypan Pan
|
||||
5. |
Polska
06:09
|
|||
Mieli stary młyn proso żyto owies
Góral na hali pilnuje owiec
Rybak płynie do Dźwirzyna choć pogoda gorsza
Żona na niego czeka a kuter pełen dorsza
Rolnik zbiera plon a traktor ma z dotacji
Korpoludek inwestuje szuka niezłych akcji
I wszystko jest w porządku jestem z tym OK
Ale gdzieś głęboko w sercu czuję jakiś szmer
Zdezorientowany jestem coś mnie zatrzymuje
Już chyba wiem co się stanie podskórnie to czuję
Najpierw lekkie pchnięcie odwracam się i cios
Dosyć mocny w szczękę na szczęście nie w nos
To kartofel mnie uderzył ziemniak burak kasza
Zupa grzybowa konserwa kiełbasa
Chwieję się lecz nie upadłem
Zaraz będzie gorzej bo to Górnik Zabrze
Pierwsza buła potem seria ciosów w nos
Legia Wisła Widzew Pogoń masz kurwa coś?
Polonia i Lech już na chodniku leżę
Nie użyli maczet no to ja się cieszę
Wsiedli do passatów i odjechali
To jednak nie koniec bo oto z oddali
Stary Giedroyc a za nim husaria
Potem kroczy Andersa armia
Literat kopie w brzuch mnie leżącego
Masz za Norwida za kruszynę chleba
Święty Onucy Oblubieniec i biskup
Ja mocno obity ale to nie wszystko
Czołgam się po chodniku pełznę jak wąż
Ledwo wstałem może ucieknę stąd
Ale nie już wiem to początek dopiero
Postawa garda poziom obrony zero
Precyzyjny lewy prosty to Samosierra
Pod oko mi ktoś wbija chrystusowego ciernia
George Sand nie bije Chopin lekko daje z liścia
Może uda mi się zwiać z tego piekła do czyśćca
Ale Sobieski mocno wali przedmurze Europy
Husaria się bierze bardzo mocno do roboty
Jak Turek leżę w Wiedniu pobity na cacy
Zdarli ze mnie kurtkę i teraz ona i arrasy
Wiszą w zamku w Pałacu Pod Blachą
Ale nic to bo Pan Kmicic z watahą
Odkupi zaraz wszystkie swoje winy
Tracę przytomność depczą mnie skiny
Mało ? Chcesz więcej ? butem w potylicę
Leżę i już więcej nic nie słyszę
Patrzę na słońce i na nim są plamy
Czarne wielkie wyraziste skazy
Czerwona rzeka krwi na skraju lasu
Z nurtem płyną trupy brak poczucia czasu
Nikt już mnie nie bije pod murem leżą ciała
Idę do domu idę do mieszkania
Mijam stary młyn proso żyto owies
Halny wieje a Góral na hali pilnuje swoich owiec
Rybak płynie do Dźwirzyna choć pogoda gorsza
Żona czeka a kuter pełen dorsza
Rolnik zbiera plon a kombajn ma z dotacji
Korpoludek inwestuje szuka niezłych akcji
I wszystko jest w porządku jestem z tym OK
Ale gdzieś głęboko w sercu czuję jakiś szmer
|
||||
6. |
Kłopoty
03:34
|
|||
Od samego rana moc nieprzyjemności
Syf w mieszkaniu z powodu gości
Wczorajsze przyjęcie nieco nazbyt długie
Kac i bałagan a już się kroi drugie
Robota do zrobienia bo jest poniedziałek
Nisko płatne zlecenie chociaż go nie chciałem
Pod groźbą kary wykonane musi zostać
Takim przeciwnościom losu trzeba sprostać
Przeczekany w mękach kac i marsz na parking
Kluczyk kręcę, nie pali, przeszły mnie ciarki
Deszcz ze śniegiem, wiatr. Zdechły akumulator
Czemu muszę cierpieć, czemu muszę za to?
Na przystanek tramwaj, a w środku grzejnik plus dwadzieścia
Zlany potem czerwony na ryju dożyłem Śródmieścia
Demonstracja uliczna, bo pedofilia i zły dotyk
A się porobiło, o kurwa kler ma kłopoty
Czy się uczysz, czy studiujesz, czy chodzisz do roboty
Zawsze kłopoty, kłopoty, kłopoty, kłopoty
Czy letni upalny dzień, czy zima, czy roztopy
Zawsze kłopoty, kłopoty, kłopoty, kłopoty
Czy korek na autostradzie, czy odwołane loty
Zawsze kłopoty, kłopoty, kłopoty, kłopoty
Czy hetero, les, czy gej, czy jeszcze nie wiesz kto ty
Zawsze będziesz miał kłopoty, kłopoty
Zaadaptowałem psa, zbieram gówno z trawnika
Wtenczas ugryzł sąsiada , ten zatrudnił prawnika
Wyjechałem w święta odpocząć i liznąć świata
Zniszczyłem tym rodzinny czas, mojej matki i brata
Konsekwencje złej decyzji będą opłakiwane
Ojciec do śmierci będzie mi sól sypał w ranę
NC plus nie zapłacone, wyłączyli w piątek
A na mecz w sobotę umówiony byłem z ziomkiem
Nic nie powiedziałem, przyszedł i się wkurwił
W niedzielę zapomniałem o siostrzeńca komunii
Problem rodzinny to nie jest wyjątek
Każdy wierszokleta kiedyś gubi wątek
Każdy profesor w końcu się pomyli
Bo zbytnio się nad studentką pochylił
A każdy dziennikarz nawet w TVN
Źle z promptera sczyta, albo powie szłem
Czy się uczysz, czy studiujesz, czy chodzisz do roboty
Zawsze kłopoty, kłopoty, kłopoty, kłopoty
Czy letni upalny dzień, czy zima, czy roztopy
Zawsze kłopoty, kłopoty, kłopoty, kłopoty
Czy korek na autostradzie, czy odwołane loty
Zawsze kłopoty, kłopoty, kłopoty, kłopoty
Czy hetero, les, czy gej, czy jeszcze nie wiesz kto ty
Zawsze będziesz miał kłopoty, kłopoty
|
||||
7. |
Po co?
02:32
|
|||
By napisać piosenkę z przyjacielem nagrać numer
Wypić dużo browaru nawdychać się sqnem
I tak wiele razy potem zebrać to wszystko
Lubię to robić tak jak piłkarz boisko
Lepić kule śniegowe zima a latem z piasku
Na plaży w Dębkach na goło dla relaksu
Schudnąć by jeść burgera na śniadanie
Bez wyrzutów sumienia ale jedno jest pytanie
Po co? Niech mi ktoś pomoże
Bezglutenowe zasadzać zboże
Po co? Inteligentne telefony
Nitrogliceralne kremy uciekające drony
Samowystarczające sprytne aplikacje
Wysyłają moje zdjęcia gdy wyjadę na wakacje
Po co? Po co do mnie przyjechałeś?
W jakim celu to znowu nagrałeś?
Już od dziecka odwieczne pytanie czemu?
Jeśli odpowiesz to złamiesz klucz systemu
Bezustanny wyścig z diabłem i po kryjomu
Po co ścierać skoro jutro kurz znowu
Tyrać w korpo ścigać się ze szczurem
Bez talentu wokalnego bezgłośnie z całym chórem
Brak porozumienia jak Żoliborz z Ochotą
Przez nieuwagę stłukłeś szklankę a ojciec pyta po co?
I znowu aha? Pytanie trudne zadam
Druga linia metra z centrum do centrum się przesiadam
Do zachęty na wystawę sztuki nowoczesne
Nic nie kuma nic wrzuci post … zajebiste
Żeby wynudzić się na czarno białym filmie?
Nie jeden z dziewczyną w niejednej gminie
Bo Oskar Złote Lwy bo nagroda za zdjęcia
Po co? Pytanie odpowiedź nie częsta
Po co? Mówić o patriotach e?
Żadne bez odpowiedzi nie pozostanie nie
Po co? Mówisz tak jak myślisz nie
Czemu na czarne mówisz białe pytam cię
Nie lubisz to nie lub nie odgrywaj hecy
Bądź proszę ciebie szczery jak są szczere dzieci
Po co ten Pan pcha się jako pierwszy
Po co chce być większy będąc mniejszym
|
||||
8. |
Kiedy syf i błoto
03:23
|
|||
Malarz maluje grubo kolor kładzie
Jak u Cybisa kilo farby na obrazie
Ciągły brak decyzji ostatecznej wersji
Bardzo jest daleko od pierwotnej koncepcji
Co zaplanowane bardzo rzadko wchodzi
Co miało działać niestety zawodzi
Ale czasem pozytywne zaskoczenie jest to
Myślałem że nie a jednak weszło
Kiedy syf i błoto zawsze trzeba mieć nadzieję
Myśli o sznurze zostawić na niedzielę
Póki czwartek jeszcze można wyjść na prostą
Szarpałeś śrubokrętem a to trzeba ostro
Precyzyjnie z Finlandii finką to ciachać
A jak się spierdoli to nie przepraszać
Pozytywny przekaz głowa do góry
Bez wspinaczki kolejką jedziesz w chmury
Po co na piechotę trzeba użyć patentu
W palanta nie grać z lepszym nie ma sensu
Raz straciłem orient potem żałowałem
I niefajnie jak zabawa kończy się szpitalem
Trzeba dobrze rozkminiać jak wysokie są progi
Długie jak gazeli czy sprytne lisie krótkie nogi
Szewc klei buty rzeźbiarz wali dłutem
Młot dla kowala dla ekonoma komputer
A jeśli niezbyt i słabo trzeba pogłówkować
O skoku z balkonu myśl na jutro schować
Póki piątek jeszcze przecież jest szansa
Choć wiadomo że już dziś nie będzie awansa
Czemu myślisz źle czemu to ma być szatan?
Jak Beksiński zaprzeczaj pan głowy nie zawracaj
To może jest ponure może nie wesołe
Ale nie że pesymizm nie w grobowym dole
|
||||
9. |
Upadek Literata
04:32
|
|||
Błądzi po lesie niepewnie się porusza
Nie utonie w bagnie bo akurat susza
Odludzie podłe i znikąd pomocy
Krąży już dwie doby i szuka szosy
Ostatnia kanapka zgniła już nic do jedzenia
Nic konkretnego tylko woda ze strumienia
Jak to się stało jak się mógł zatracić
Zgubić na złą drogę tak sprowadzić
A tak było dobrze takie było życie
Libacja w Berlinie flamenco w Madrycie
Płatne panie w Paryżu i darmowe we Lwowie
Każda zakochana w jego jednym słowie
Recytował wiersz to wszyscy słuchali
Wiwat poeta szaleństwo na sali
W takim razie ja stawiam wszystkim krzyczał
Tłum gości szalał dopóki nie zdziczał
A teraz chodzi ledwo właściwie się słania
Nikt nie zapuka do jego mieszkania
W kuchni lodówka pusta jezioro umywalka
Kran wypuszcza strumień woda przez palce
Na ostatnim piętrze penthouse skakać nie wypada
Wódki nie ma a xanax nie pomaga
Jak to możliwe przecież było wyżej normy
A teraz gradobicie śnieżyce i sztormy
Jaki błąd się wkradł w Matrix co u licha?
Jeszcze pół roku temu sprawnie pisał w zeszytach
I nagrody i ekranizacja dramatu
Żulczyk i Twardoch zazdrościli warsztatu
Po tokszole w klubie białe nosy i tańce
Król życia księżniczki szampan i harce
Sypał ile trzeba nikt nie był stratny
Przyjaciół ponad siedmiuset duszy bratnich
Czemu więc niebieski leży teraz zombie
Słucha telefonu może ktoś sobie przypomni
A może zadzwoni uratuje przyjaciela?
Pamiątka po nich to brudny materac
Chwilowy brak mocy i szybki zjazd na parter
Już nie wzywa taksówki portier
Musisz się wziąć w garść musisz zabrać się za siebie
Literat milczący jest martwy proszę ciebie
No jeszcze będzie dobrze on wróci na salony
Trzymajcie kciuki bo na razie jest skończony
Ale nadzieja durna matka umiera ostatnia
Warto jeszcze tę matkę głaskać
Ja mu pomogę bo na kogo ma liczyć
Na swoich przyjaciół nigdy w życiu
Ja go podniosę bo bardzo cienię sztukę
Ja mu życie bezinteresownie przywrócę
|
||||
10. |
Lewiatan
03:51
|
|||
Tańczą łebki tańcują w karnawale
Bachusowe orgie wszystkie kluby zapchane
Piją Yerba Mate hamburgery żrą
Pijane uhahane nawąchane nosy są
Rapery rapują no a fanki krzyczą
Lamusy piszą hejty w netach i lekcje w zeszytach
I niby wszystko jest w porządku jak zwykle gites
Ktoś komuś na fejsie zapomniał złożyć życzeń
A nad miastem czarny demon a pod nim w ziemi wąż
A z góry zgniły deszcz a z dołu siarki swąd
Z zachodu idzie zdrada a z północy ból
Ze wschodu szubienica a z południa sznur
A nad miastem Lucyfer pod ziemia Lewiatan
Będzie płacz bo się szykuje strata
A nad miastem Lucyfer pod ziemia Lewiatan
Smutek i zgrzytanie zębów bo pozamiata
Pociąg jedzie mostem a pod nim melanż gruby
Ogniska z drugiej strony rzeki i na śmieci kubły
Taksówkarze wkurwieni a ubery jeżdzą
Studenty się uczą no i nic nie wiedzą
Przez centrum na sygnale rządowa kolumna
A telewizor robi z widza durnia
I wszystko jest w porządku alles suppa gut
Tutto bene wsio w pariadkie nie zmieniamy ról
A nad miastem czarny demon a pod nim w ziemi wąż
A z góry zgniły deszcz a z dołu siarki swąd
Z zachodu idzie zdrada a z północy ból
Ze wschodu szubienica a z południa sznur
A nad miastem Lucyfer pod ziemia Lewiatan
Będzie płacz bo się szykuje strata
A nad miastem Lucyfer pod ziemia Lewiatan
Smutek i zgrzytanie zębów bo pozamiata
Ktoś bliźniemu sprawił przykrość komuś dziecko płacze
Jeden zbiera puszki drugi przyjmuje na tacę
Trzeciego cieszy awans w korpo pije dziś na umór
Czwarty w domu na kredyt siedzi ale i tak nie lubi tłumu
A na ulicy gwarno Nowy Świat Mazowiecka
Deszcz zapełnia w pawilonach przejścia
I wszystko jest w porządku wszystko po staremu
Znów telefon pobiera nową wersje systemu
A nad miastem czarny demon a pod nim w ziemi wąż
A z góry zgniły deszcz a z dołu siarki swąd
Z zachodu idzie zdrada a z północy ból
Ze wschodu szubienica a z południa sznur
A nad miastem Lucyfer pod ziemia Lewiatan
Będzie płacz bo się szykuje strata
A nad miastem Lucyfer pod ziemia Lewiatan
Smutek i zgrzytanie zębów bo pozamiata
|
||||
11. |
Wolniej
02:45
|
|||
Z drugiego biegu ruszam bo po co się zrywać
Na jedną czwartą mili nie muszę wygrywać
Oponki innych piszczą my jedziemy powoli
Za szybko będziesz biegał to potem dupa boli
Kolana się niszczą degradacja stawów
Spuchnięte serce szereg przykrych objawów
Lider jest na przedzie sam w peletonie raźniej
Bez napinki z przyjaciółmi no bo to jest ważne
Niezbyt przeć do przodu nie bardziej niż trzeba
Lepiej raczej spokojnie na trybie eko jechać
Gdy spokojnie idziesz podeszwy mniej są zdarte
Buty dłużej służą łatwiej wchodzić na parter
Po co tracić energię nie o crossfit chodzi
Tylko o powstrzymanie spierdalających godzin
Po co szastać czasem w lotto się go nie wygrywa
Wolniej wolniej wolniej tak to się nazywa
Jedni w kopcu termitów w wysokim wieżowcu
Drudzy leżą jak foki leniwie na lodowcu
Tamci pszczoły dla pszczelarza w ulu robotę bo tak wypada
A dla tych ważna warstwa tłuszczu no i waga
Kule z gówna toczyć można full time job no nie tak?
Praca żuka gnojarza na pełen etat
Ale nie za szybko i ostrożnie robić trzeba
Bo przez nieuwagę się może spalić katedra
|
Streaming and Download help
If you like elektronikt, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp